A: To nie był dobry dzień. To się czuło od samego początku. Zacznę jednak od kwestii informacyjnych: z Phonsavan w Laosie odjeżdżają cztery razy w tygodniu autobusy do Vinh w Wietnamie (wyjazd o 6.30) i raz w tygodniu o 8 w poniedziałek do Hanoi (według informacji na dworcu jedzie 18 godzin; ja był w to nie wierzył).
Wybraliśmy opcję do Vinhu a później pociągiem do Hanoi. Tak pięknie miało być: wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy. Ale to nie mógł być dobry dzień. Już samo wstawanie o 5.00 był złamaniem wszelkich zasad. Kto w ogóle wymyślił taką godzinę: 5 rano. Coś takiego ogóle nie powinno istnieć. Później było z górki. Kupiliśmy bilety i zadowoleni wsiadamy do autobusu, gdzie naszym oczom ukazuje sie jego pełność: wszystkie miejsca zajęte. Ale na szczęście nie było przedostatniego rzędu siedzeń i tam właśnie przyszło nam spędzić podróż. Dostaliśmy wygodny fotel z plastiku, świeżo zawinięty z przedszkola, bez oparcia. Na przestrzeni metr na szerokość autobusu zmieściło się 9 osób. Zajęty był też cały korytarz pomiędzy fotelami (też te małe krzeseleczka i wszystkie kąty obok kierowcy). Na szczęście w Azji miniaturyzacja postępuje szybko i zmieściło sie we wszystkich tych miejscach poza siedzeniami ze 124 Wietnamczyków. Autobus wystartował z kopyta i pognał 18 metrow by zatrzymać się i zabrać kolejnych pasażerów wraz z kurami (kury na dach) . Później ruszył i po 11 metrach zabrał nastepnych oraz ich bagaż ładowany na dach. Po kolejnych 22 metrach zabrał kolejnych itd itd. Po godzinie byliśmy już poza miastem i gnaliśmy (serpentyny, w górę w dół, w prawo w lewo w górę w dół w prawo w lewo).
siedzimy ja bokiem do kierunku jazdy, ela przodem, nie można się ruszyć, wyprostować nóg, można wstać raz na jakiś czas, kierowca włącza muzykę najwyraźniej chce nas dobić, wypadek za oknem, ktoś nie wyrobił sie na zakręcie, miazga, kierowca odkręca głośnik, my wyjmujemy mp3 (primus), w prawo w lewo w górę w dól facet 30 centymetrów od mojej twarzy zaczyna rzygać do torebki konczy sesje zawiązuje torebkę odwiązuje torebkę zaczyna kolejną sesję nie jest pewny czy to juz koniec trzyma torebkę czekam kiedy na zakręcie zółtozielona zawartość wyląduje na mnie nie wylądowała fecet po drugiej stronie naszej przestrzeni zaczyna rzygać przez okno; facet dwa siedzenia przed ela zaczya rzygac, facet cztery siedzenia przed ela wstaje i smieje sie tego co rzyga dwa siedzenia przed ela a ten rzyga niecelnie za okno paw przelewa sie w rynience w której przesuwa się okno obrzygal też siebie wyciera sie zasłonką okna smierdzi facet przede mna ma 6 długich czarnych włosów w uchu fecet obok niego dłubie w nosie i oglada to co wydłubie facet obok niego dlubie w uchu, oglada a pozniej wacha, jestem glodny jem ciasteczko,(mogwei na mp3) facet obok mnie rozwiązuje torebkę i dokłada małe co nieco zawiązuje torebkę pluje na podloge charczac, para po mojej prawej ktora ma normalne siedzenie albo spi albo oddaje sie kontenplacyjnej wymienie sliny, dziewczyna jak spi ma maske na twarzy (antykurzowa; popularna rzecz w wietnamie); jak jaą zdjemuje ... moze lepiej zeby jej nie zdejmwala (sopultura na mp3) kiedy ta granica tylek mam zdretwialy i obolaly itd itd; pozniej granica i na szczesie autobus sie zepsuł; wiec w koncu urzadzilismy sobie 5 godziny piknik na skaju drogi w oczekiwaniu na pomoc albo autostop. stop byl dosyc trudno po po godzinie przejechal pierwszy samochod, ale po pierwsze byla to taksowka a po drugie jechała w druga strone; po 5 godzinach pomoc przybywa - specjalny mały bus który jedzie do hanoi, bo kilku wietnamczykom sie spieszylo i nie mialo czasu jechac do vinh, proponuja nam, ze mozemy sie z nimi zabrac (10 dol); ufff; ale to byl wygodny bus; o 3.30 dojezdzamy do hanoi; znajomi odbieraja nas skuterami, prysznic, spac