E: Nie było innej możliwości. Meczet w Laosie trzeba było zobaczyć. Co tam meczety w Damaszku, Fezie, Kairze... Meczet w Vientiane to jest coś. Radość na mym licu zawitała, chustę na włosy zarzuciłam jednym wprawnym ruchem i jak sarenka wskoczyłam boso na miękki dywan.
Nie spodziewałam się, że spotkam kogoś, kto mówi po arabsku, a jednak. Imam meczetu pochodzi z Indii i mieszka w Laosie od czterdziestu lat. Oprowadził nas po meczecie, pokazał egzemplarze Koranu z tłumaczeniem na język tajski (na laotański nie ma; w Laosie mieszka około 500 muzułmanów). Na piątkową modlitwę przychodzi do meczetu co tydzień około dwustu osób. Wśród muzułmanów nie ma żadnego Laotańczyka, wszyscy są emigrantami, najczęściej z Indii i Bangladeszu.
Kilka zdjęć z meczetu, reszta ze spaceru po mieście i jednak buddyjskich budowli.