E: Zacznijmy od osoby Abebe Bikila. Etiopczyk, lekkoatleta, zdobył złoty medal w biegu maratońskim na olimpiadzie w Rzymie w 1960 roku (uwaga: biegł boso) i w 1964 w Tokio. Legenda. Od niego zaczęły się sukcesy Etiopczyków w biegach na dystansach wszelakich. Akurat byliśmy w Etiopii w czasie olimpiady w Pekinie, gdzie padło kilka rekordów za sprawą Etiopczyków. No i złote medale były. Radość nie do opisania, telebimy ustawione na największych placach w Addis były oblegane przez dzikie tłumy fanów, a i w małych miejscowościach knajpy z telewizorem przeżywały prawdziwe oblężenie. Narodowy szał. Tirunesh Dibaba, dziewczę o rok młodsze ode mnie, zdobyła w Pekinie złoty medal za bieg na 10000m (jej mąż został wicemistrzem). Jedyna etiopska stacja telewizyjna kilkanaście razy dziennie przez kilka tygodni pokazywała jej (i innych, których nazwisk nie wymienię) chwile tryumfu.
Wstęp sportowo-historyczny był wbrew pozorom potrzebny. To właśnie z Aseli i okolic pochodzi wielu etiopskich lekkoatletów (w tym m.in. wspomniana Tirunesh Dibaba). Okolica jest piękna, udało nam się trochę pospacerować (była pora deszczowa, więc trzeba było upolować dobry moment). Ale nie biegaliśmy. Choć istniała realna groźba - busy i tu dawały czadu pod względem sprawności technicznej, a pora deszczowa dodatkowo utrudniała przejazd po i tak bardzo kiepskich drogach. Właśnie dzięki temu, że dzieci często biegają do szkoły, i to pokonując bardzo duże odległości, zaczęto dostrzegać, że można te niedoskonałości infrastruktury, a jednocześnie umiejętności młodzieży, przekuć na narodowy sukces.